poniedziałek, 10 czerwca 2013

"Prezent"

III

           "Zostaw ją, Severusie... Nie zadawaj się z nią, rozumiesz? Nie chcę, byś to robił... Musisz wybrać, ja albo ona... Musisz, kochany, nie ma innej opcji. Ona źle na ciebie działa... Tak jak wszyscy jej znajomi. Czy naprawdę chcesz żyć tak, jak oni? Przecież wiem, że nie. Więc zostaw ją, proszę cię, zrób to..."
               
             Niemal słyszał słowa Lily w swojej głowie. Dlaczego one musiały się tak nienawidzić? Czemu musiał wybrać, przecież one obie były mu bliskie. Ale skoro już... Wolał Lily. Chciał z nią być, bardziej do siebie pasowali. Narcyza była jakby z zupełnie innej planety, w końcu na pewno by się nim znudziła. Ale Lily była inna, miała zdecydowanie mniejsze wymagania, lepiej mogła zrozumieć jego sytuację, w końcu też pochodziła z niezbyt zamożnej rodziny, a poza tym wiedziała o jego trudnej sytuacji od początku, Narcyzie natomiast skłamał. Przecież i tak by nie zrozumiała, był tego pewny. Szkoda, że nie miał pojęcia, jak bardzo się myli...
             Nie rozmawiał z blondynką już ponad miesiąc. Była połowa października, pogoda psuła się i stawała coraz chłodniejsza, liście opadły już niemal całkowicie z drzew, a wiatr hulał czasem po korytarzach zamku. Zbliżały się urodziny Narcyzy. Został tylko tydzień, a on sam nie wiedział, co ma zrobić... W końcu cały czas tak skutecznie jej unika... Z resztą i tak nie ma za co kupić jej prezentu. Dlatego będzie udawał, że zapomniał. Znienawidzi go, ale może to i lepiej? W końcu kiedyś jej przejdzie, tego był pewny.
             

       
~ *** ~
              Dzień jej urodzin nadszedł szybciej, niż jej się wydawało. Rano zbudziły ją Alice, Amanda, Bella i Andromeda, z szerokimi uśmiechami na twarzach, rozweselonymi oczami i paczuszkami w rękach. Otworzyła oczy wolno i niechętnie, była sobota, chciała pospać, najchętniej posłałby je teraz do diabła. Widząc jednak ich entuzjazm nie mogła przecież tego zrobić, to nie byłoby w porządku, przecież się starają. Usiadła więc na łóżku i przykleiła do twarzy sztuczny uśmiech, starając się, by wyglądał szczerze. Chyba zadziałało...
 - Sto lat, Narcyza! - Krzyknęła Andromeda, rzucając się blondynce na szyję i ściskając tak mocno, że omal jej nie udusiła.
 - Wszystkiego najlepszego, kochanie. - Bellatrix zachowywała się znacznie mniej entuzjastycznie i spokojniej, niż jej siostra.
 -  Szczęścia! - Amanda uśmiechnęła się.
 - A co ja mam więcej powiedzieć? Dołączam się do życzeń. - Zachichotała Alice i wskoczyła na łóżko. - No dobra, dość już, dość! Rozpakuj prezenty! Najpierw mój!
              Podała jej niewielki pakunek z szerokim uśmiechem. Narcyza wzięła go i, nie ukrywając zaciekawienia otworzyła. Ze zdziwieniem wyciągnęła złotą ramkę, w którą oprawione było ruchome zdjęcie jej, Alice i Amandy. Uśmiechnęła się na sam widok i spojrzała na przyjaciółkę, której oczy błyszczały wesoło.
 - Dziękuję, skarbie! - Powiedziała, zrywając się z łóżka i tuląc przyjaciółkę.
 - To teraz mój! - Amanda odciągnęła Cyzię od Alice i wręczyła jej kolejny pakunek.
               Narcyza sprawnie rozdarła papier i podniosła wieczko niewielkiego pudełeczka. Zobaczyła srebrny wisiorek z zegarkiem. Wyciągnęła go i dokładnie obejrzała. Potem założyła ozdobę na szyję i chwyciła przyjaciółkę w objęcia.
 - Dziękuję! - Powiedziała z uśmiechem.
 - Drobiazg.
                  Następnie otworzyła prezent od Andromedy. Niewielka, złota broszka w kształcie kwiatu. Cyzia dopiero po chwili zorientowała się, że jest to narcyz. Spojrzała na siostrę, która uśmiechała się lekko.
 - Zobaczyłam niedawno w sklepie i od razu pomyślałam o tobie...
 - Jest naprawdę bardzo ładna, dziękuję. - Narcyza odwzajemniła uśmiech siostry i wzięła ostatni prezent, trochę niepewnie patrząc na Bellatrix.
                     Z ciekawością rozerwała ozdobny papier, zastanawiając się, co jest pod nim ukryte. Bella zawsze miała dość nietypowe pomysły, dlatego blondynka czuła lekkie obawy co do tej "niespodzianki". Jednak nie spodziewała się, że Bellatrix wymyśli coś takiego... Na pierwszy rzut oka wyglądało to jak książka, ale po chwili dziewczyna dostrzegła, że tak naprawdę trzyma w rękach album. Oderwała od niego wzrok i spojrzała na zgromadzone wokół niej Ślizgonki. One także wyglądały na zainteresowane. Powoli, delikatnie Narcyza otworzyła swój prezent. Na pierwszej stronie było zdjęcie jej rodziców w dniu ich ślubu. Kiedy była jeszcze małym dzieckiem, kochała oglądać te fotografie, bo była przekonana, że Cygnus i Druella byli wtedy tacy szczęśliwi. Z czasem jednak przestała to robić, bo zrozumiała, że wcale tak nie było. Zarówno jej matka jak i ojciec bynajmniej nie okazywali radości z powodu swego ślubu. Do ich młodych i tak obcych dla dziewczyny twarzy przyklejony był sztuczny, udawany i przesłodzony uśmiech. Dlatego też przewróciła dość szybko tę stronę. Kolejne zdjęcia trójki niemowląt. Och, to przecież ona, Bella i Andromeda zaraz po urodzeniu! To niesamowite, były wtedy takie podobne... Mimowolnie uśmiechnęła się. Na kolejnym zdjęciu były ze swoim ojcem. Bellatrix siedziała po jego lewej stronie, Andromeda po prawej. Cygnus trzymał na rękach kilkumiesięczną Narcyzę. Nie patrzył w stronę aparatu, tak jak jego dwie, starsze córki, ale wlepiał wzrok w trzymaną na rękach najmłodszą dziewczynkę. Na jego ustach malował się lekki, ale prawdziwy uśmiech. Cyzia nigdy nie widziała tego zdjęcia...
               Kolejne strony ukazywały czasy jej wczesnego dzieciństwa. Była na nich sama, z rodzicami, rodzeństwem, Syriuszem i jego rodzicami. Miała również zdjęcia z Regulusem, ale nie było ich wiele. W końcu doszła do jej pierwszego zdjęcia w szatach Hogwartu. Pamiętała doskonale jak je robiła. Była wtedy taka podekscytowana i wesoła. Jednak kolejne zdjęcia wzbudziły w niej raczej mieszane uczucia. Ona i Severus uczący się w Pokoju Wspólnym. Roześmiani w zimowe popołudnie na błoniach, popijający kremowe piwo w Trzech Miotłach. Większość zdjęć Bellatrix zrobiła z zaskoczenia i Cyzia nawet o nich nie wiedziała. Zdawała sobie sprawę, ze jej siostra interesowała się w pewnym sensie fotografią, ale nie wiedziała, że biegała za nią niemal wszędzie z aparatem...
                Na kilku zdjęciach była z Lucjuszem, Alice, Amandą, Regulusem... A nawet Syriuszem. Bellatrix zrobiła je pewnie rok temu, w święta Bożego Narodzenia, kiedy razem z kuzynem ubierała choinkę. Większość tych fotografii się ruszała, nie wszystkie jednak. Blondynka spojrzała na starszą o trzy lata siostrę z lekkim zaskoczeniem i niedowierzaniem.
 - To mój ostatni rok tutaj, więc pomyślałam, że fajnie byłoby dać ci coś oryginalnego... - Powiedziała brunetka, nieco speszona ciszą, która nagle zapanowała.
 - Bella, nie mogłaś nic lepszego wymyślić... - Narcyza uściskała mocno siostrę, a ona objęła ją trochę niepewnie. Była szczęśliwa, że w Narcyzie wzbudziło to tak pozytywne emocje.
 - Z tyłu masz jeszcze sporo miejsca... Będziesz mogła je uzupełnić. Ale żeby to zrobić... Potrzebujesz tego. - Podała jej jeszcze jedno, trochę większe pudełko. Blondynka wzięła je i pospiesznie otworzyła, po czym wyciągnęła... Nowiutki, wspaniały aparat. Spojrzała z niedowierzaniem na siostrę.
 - Skąd, na Merlina... - Zaczęła, ale ta nie dała jej skończyć.
 - Rodzice przysłali mi go niedawno. Powiedziałam im o moim prezencie i spytałam, czy nie chcieliby "uzupełnić" go takim małym prezentem. No, a oni się zgodzili. - Wyjaśniła.
  - To wszystko... Jest wspaniałe. Wy jesteście wspaniałe. Dziękuję. - Spojrzała na nie z szerokim uśmiechem, niczym pięcioletnie dziecko. Zapomniała na chwilę o wszystkich kłopotach....                                                                    


~ *** ~


               Severus nawet do niej nie podszedł, nie mówiąc już o złożeniu jakichkolwiek życzeń. "Zapomniał" pomyślała ze smutkiem Narcyza. Za to Lucjusz nadrobił za młodszego o rok kolegę...
 - Narcyza! Zaczekaj! - Krzyknął za nią, gdy wychodziła z Pokoju Wspólnego.
                Była już pora obiadu i Cyzia właśnie zmierzała do Wielkiej Sali. Zatrzymała się jednak, gdy Lucjusz zawołał jej imię i powoli się odwróciła, by móc na niego spojrzeć. Pokój Wspólny był już niemal pusty. Kilku pierwszoroczniaków kombinowało coś jeszcze w kącie. Chłopak, zupełnie ich ignorując, podszedł do Ślizgonki z ledwo widocznym uśmiechem.
 - Masz dzisiaj urodziny... Chciałem ci więc złożyć życzenia. Ale nie mam pojęcia, czego byś chciała... Na pewno lepszych kontaktów z Severusem, tego jestem pewien... - Już chciała mu powiedzieć, żeby się odwalił, ale on uciszył ją, unosząc dłoń. - Daj mi skończyć... Mam nadzieje, że to, co tu dla ciebie mam ci się spodoba...
            Wyciągnął w jej stronę mały, ozdobny pakunek. Narcyza wzięła go i dopiero po chwili zaczęła rozpakowywać. W eleganckim pudełeczku znajdowały się kolczyki, naszyjnik i pierścionek. Kolczyki i pierścionek miały kształt półksiężyca, naszyjnik natomiast kształt litery "N". Biżuteria ozdobiona była kilkoma, małymi brylantami. Prawdziwymi brylantami, z czego Narcyza zdawała sobie sprawę. Spojrzała na chłopaka, nie mogąc wymówić słowa. Cała ta biżuteria była dokładnie w jej guście, niezbyt przesadzona, delikatna i elegancka...
 - Lucjusz... Ja... - Zaczęła, ale on znowu jej przerwał.
 - Cicho, nie musisz nic mówić. Pozwól tylko, że zapnę ci wisiorek.
             Wziął delikatnie łańcuszek, stanął za nią i zapiął go jej na szyi. Poczuła jego chłodne dłonie i po karku przebiegł ją dreszcz. Lucjusz stał za nią przez chwilę i w końcu szepnął cicho do jej ucha.
 - Wszystkiego najlepszego, Narcyzo...
              Nim zdążyła powiedzieć cokolwiek, on ominął ją i wyszedł. Narcyza stała chwilę bezruchu, w końcu otrząsnęła się i powoli opuściła Pokój Wspólny. Severus stał, oparty przy ścianie, wpatrując się  w drzwi, które się za nią zamknęły. Ma, co chciał. Lucjusz mu ją odebrał.... 
              Czekała cały dzień, łudząc się, że w końcu do niej podejdzie... Ale on naprawdę zapomniał. Nie złożył jej nawet życzeń. Narcyza oddałaby te wszystkie prezenty tylko za te cholerne życzenia od Severusa. Była głupia, mogła przecież mieć wszystko, a ona przejmowała się chłopakiem, który wolała jakąś tam szlame od niej. 
               Gdy na drugi dzień niemal wpadła na niego na korytarzu, nie zaszczyciła go nawet jednym, krótkim spojrzeniem. Niełatwo jest ignorować swojego przyjaciela, ale przecież to on zaczął, a Cyzia... Cyzia była zbyt dumna, by z nim porozmawiać. 
                
   ~***~
 
                 Minęły jakieś dwa tygodnie od jej urodzin. Wciąż nie rozmawiała z Severusem i świetnie wychodziło jej udawanie, że ma się doskonale. W rzeczywistości jednak miała się beznadziejnie. Nocami nie mogła spać, a gdy już zasypiała, to męczyły ją koszmary. Na każdym kroku natykała się na Evans, która śmiała się jej ironicznie w twarz. Jeszcze się zemści, pokaże temu wrednemu rudzielcowi gdzie jej miejsce, że nie zaczyna się z Narcyzą Black. Godzinami snuła plany zemsty. Jednak wydarzyło się coś, czego bynajmniej się nie spodziewała...
                  Siedziała przy stole Ślizgonów w Wielkiej Sali, jak zwykle pomiędzy Amandą a Alice. Kończyły właśnie jeść kolację, kiedy blondynka poczuła jak na jej ramieniu zaciska się delikatnie czyjaś dłoń. Powoli odwróciła głowę i zobaczyła Severusa. Przyglądał się jej trochę zmieszany, najwyraźniej nie wiedząc za bardzo, co powiedzieć. 
 - Mogłabyś ze mną na chwilę wyjść? - Spytał w końcu tak cicho, że Narcyza ledwo go dosłyszała. 
 - No... Jeśli muszę. - Mruknęła, udając niechęć i niezadowolenie. W rzeczywistości budziła się w niej radość... Wyszli razem z Wielkiej Sali.
 - Co chcesz? - Spytała go chłodnym głosem. 
 - Miałaś urodziny... 
 - Gratuluję spostrzegawczości. 
 - Chciałbym ci coś dać. 
 - Daruj sobie, Snape. - Niemal że warknęła. Nagle obudziła się w niej złość. - Zapomniałeś. Wolisz Evans, to twoja sprawa. Daj mi spokój nie chcę twoich prezentów!
 - Cyzia, daj spokój. To nie tak... - Zmieszał się.
 - To ty daj spokój. - Odwróciła się na pięcie i ruszyła szybkim krokiem w stronę lochów. 
               Siedziała do późna, czytając grubą książkę w Pokoju Wspólnym Slytherinu. Niemal już zasypiała na siedząco, w końcu zdecydowała się więc pójść do dormitorium. Jednak gdy wstała zobaczyła Sev'a. Stał kilka kroków przed nią i wpatrywał się w jej twarz. Chciała go bez słowa wyminąć, ale zablokował jej drogę. 
 - Wysłuchaj mnie najpierw, błagam. - Spojrzał na nią, wyraźnie załamany. 
 - No dobra... - Zawahała się chwilę. - Mów. 
 - Nie zapomniałem o twoich urodzinach, ale... Nie chciałem tak składać ci życzeń z pustymi rękami, więc chciałem uzbierać na prezent dla ciebie... 
 - Nie rozumiesz, że nie zależy mi na tych cholernych prezentach? Zdajesz sobie w ogóle sprawę, jak się czułam, kiedy tak po prostu mnie ignorowałeś?
 - Wiem... Wiem to wszystko. - Westchnął cicho, spuszczając wzrok. - Chciałem nawet do ciebie podejść, ale zobaczyłem, jak Lucjusz daje ci prezent... Poczułem się strasznie głupio... Nadal się tak czuję. Ja też coś dla ciebie mam, ale przy tym, co kupił ci Malfoy... To nic szczególnego.
 - Nie podoba mi się twoje podejście do mnie. - Powiedziała już nieco mniej chłodnym tonem.
 - Przepraszam. Podobasz się Lucjuszowi, a jak ja mam konkurować z kimś takim?
 - Przestań. Malfoy nie robi nic poza oglądaniem się za spódniczkami. Podoba mu się co druga dziewczyna.
 - Nie rozumiesz, Cyzia... - Chłopak pokręciła głową ze zrezygnowaniem. - No dobra, nieważne... Zobaczyłem  to ostatnio w Hogsmeade... I od razu pomyślałem o tobie...
               Z kieszeni szaty, bez specjalnych opakowań, wyjął po prostu zwykłą bransoletkę. Do czarnego rzemyczka przypięte były trzy, małe figurki. Narcyza wzięła delikatnie prezent do ręki i przyjrzała mu się uważniej. Do rzemyka doczepiona była fiolka z drobniutkim napisem "Felix Felicis" i książką (a raczej malutką książeczką) prawdopodobnie do eliksirów. Pomiędzy tymi dwoma ozdobami był zielony wąż. Narcyza uśmiechała się delikatnie, patrząc na to małe cudeńko. Choć to mogło wydawać się dziwne, brylanty od Lucjusza były przy tym niczym. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że prezent ten wybierała matka młodego Malofy'a i to jego rodzice za niego zapłacili. Nie było w nim nic oryginalnego, nic od serca, nic, w co włożone były jakiekolwiek uczucia. Po prostu - zwykły kamień i łańcuszek. A to, co podarował jej Severus... To było coś innego. Wiedziała, że zrobił to od serca, myślał o niej, gdy to kupował... Mimo, że nie miał gorsza przy duszy, udało mu się zdobyć pieniądze... Dla niej. Gwałtownie przytuliła się do niego. Chłopak zrobił zdziwioną minę, wyraźnie zaskoczony.
 - To jest najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam! - Powiedziała zupełnie szczerze i pocałowała go w policzek.
 - Na... Naprawdę? - Wyjąkał.
 - Tak... Pomożesz mi założyć? - Spytała, podając mu bransoletkę i wyciągając w jego stronę prawą rękę. Chłopak wziął od niej ochoczo ozdobę i zapiął ją delikatnie na jej nadgarstku.
 - Wygląda... Bardzo ładnie. - Powiedział cicho.
 - Wygląda wspaniale. - Poprawiła go. - Dziękuję, Sev. I... Dobranoc.
 - Dobranoc, Cyzia. - Odpowiedział i tak, jak to miał w zwyczaju przed ich kłótnią, ucałował delikatnie jej policzek.
               Narcyza weszła po cichu do dormitorium dziewcząt i ułożyła się wygodnie w swoim łóżku. W końcu czuła szczęście. Jeśli dobrze pójdzie, to znowu będzie tak, jak dawniej, znowu odzyska swego przyjaciela...
                Szkoda, że wtedy jeszcze nie zdawała sobie sprawy, że gdy raz coś się zepsuje, to zazwyczaj już nigdy nie jest się w stanie całkowicie tego odzyskać i czasem lepiej jest to po prostu zostawić, zapomnieć, uciec... Inaczej czuje się potworny niedosyt i pustkę, co sprawia jeszcze większy ból, niż tęsknota...








 


2 komentarze:

  1. Nareszcie dodałaś rozdział! czekałam i czekałam. Wchodziła zobaczyć czy jest a ty nie ma ;c Dzisiaj wchodzę i niespodzianka pojawił się rozdział! :D

    Jak ja lubię te twoje opowiadania! Naprawdę! Są takie wyjątkowe i oryginalne! Brak mi słów. <3
    Mam nadzieję że kolejną notkę dodasz szybciej.
    Pozdrawiam i życzę wenyy! ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. And, FMV video games identical to virtually 카지노사이트 inaccessible Supreme Warrior may get a reboot

    OdpowiedzUsuń