VIII
Syriusz Black był już niemal pewny swojego sukcesu. Zależało mu na Dorcas nie tylko dlatego, że mu się podobała. Miał z Jamesem coś w rodzaju zakładu. Przyjaźnili się, jednak uwielbiali ze sobą rywalizować. Tak było i tym razem. Zadanie było następujące: ten, który szybciej poderwie wybraną przez siebie dziewczynę wygrywa zakład. Jego przyjaciel podniósł sobie poprzeczkę wysoko. Wybrał Lily Evans, która niezbyt za nim przepadała. Syriusz też nie poszedł na łatwiznę, Dorcas miała duże powodzenie nie tylko wśród Gryfonów. Minął już tydzień od świąt, a oni codziennie ze sobą rozmawiali. Nie było to może nic szczególnego, zamieniali parę słów na temat lekcji, nauczycieli czy innych uczniów, ale młody Black był wyjątkowo pewny siebie. Do czasu...
Był to jeden z tych nielicznych, piątkowych wieczorów, kiedy on i James nie mieli szlabanu. Wrócili własnie z Peterem i Remusem z kolacji i zasiedli przy kominku. Pokój świecił jeszcze pustkami, bo z Gryfonów wyszli najwcześniej z Wielkiej Sali. Rozmawiali właśnie o jakiś błahostkach, kiedy portret Grubej Damy otworzył się i do Pokoju Wspólnego weszła Drocas, a zaraz za nią... Syriuszowi włosy stanęły dęba i przez chwilę nie mógł złapać tchu. Co to miało znaczyć? Ona w towarzystwie Ed'a?!
Ed Perkins był od nich o rok starszy. Wysoki, opalony brunet o zielonych oczach. Dobrze zbudowany, odważny, typowy "przywódca stada". Uwielbiany przez Gryfonki, niezbyt tolerowany przez Gryfonów. Nikt jednak jeszcze nigdy wprost tego nie okazał. Ed miał wpływ na większość uczniów z Domu Lwa, toteż wolano z nim nie zadzierać. Ale tym razem wzbudził w Syriuszu taką wściekłość, że ten postanowił złamać tą zasadę. James spojrzał na niego i uśmiechnął się szelmowsko, wiedział co Black kombinuję i nie miał zamiaru go powstrzymywać. Nie dlatego, że nie był jego prawdziwym przyjacielem. Oboje lubili przygody. James był gotowy włączyć się, gdyby Ed przeholował ale na razie chciał zobaczyć Syriusza w akcji. Na to musiał jednak nieco poczekać...
- Nawet nie wstawaj, Syriuszu... - Odezwał się nagle ich przyjaciel Remus. James dostrzegł, że wyciągnął on dyskretnie różdżkę, by powstrzymać młodego, impulsywnego Black'a przed błędem.
- Daj spokoju, Lunatyk. - Mruknął zniecierpliwiony brunet, ale nie ruszył się z miejsca. Remus był raczej grzecznym, spokojnym i ułożonym uczniem, ale czasem potrafił zachować się gwałtownie i niespodziewanie. Łapa wiedział, że jeśli przyjaciel postanowi go powstrzymać zaklęciem, to zrobi to tak szybko, że nawet wiedząc o tym wcześniej nie zdąży odpowiednio szybko zareagować, a nie chciał zostać teraz powalony na ziemie przez własnego kumpla.
Syriusz był wściekły. Obmyślał już jak odbić Dorcas, nie miał zamiaru odpuszczać, nie zniechęcało go nawet to, kim jest jego przeciwnik. Tu już nawet nie chodziło o rywalizację z Jamesem, ale o sam fakt, że coś sobie postanowił i nie miał zamiaru odpuszczać. Spojrzał na kumpli. Musieli mu pomóc, w końcu od tego ich miał!
- Chodźcie do dormitorium... - Powiedział, wstając nagle. James od razu zrobił to samo, Peter chwilę później też, tylko Remus pozostał nieruchomo. Spojrzał na bruneta znad grubej książki i pokręcił głową z dezaprobatą.
- Czy ty choć raz nie możesz sobie odpuścić? - Spytał dość chłodno. Irytowało go uparte zachowanie przyjaciela.
- Nie! Takich rzeczy się nie odpuszcza! Tu chodzi o honor! - Oburzył się Syriusz. - Zamknij tą książkę i rusz dupę! Idziemy.
- Nawet nie wiesz, jak działasz mi na nerwy... - Remus westchnął, ale wstał i ruszył za przyjaciółmi do sypialni chłopców.
Oprócz nich mieszkali tu jeszcze dwaj inni Gryfoni, ale zazwyczaj wracali późno, więc nie mieli się czego obawiać. James, Remus i Peter rozsiedli się na łóżku Black'a, które było w totalnym nieładzie, a sam Black zamknął drzwi pokoju i rzucił na ściany zaklęcie wygłuszające, by nikt nie mógł ich podsłuchać.
- Jakieś propozycje, co zrobić w tym zapatrzonym w siebie dupkiem pokroju Malfoy'a? - Odezwał się w końcu, mierząc swych towarzyszy wzrokiem.
- Z nim nie trzeba nic robić... Z resztą sam nie wiem, jak można by było go załatwić... To nie Snape, on ma większe wpływy... - Westchnął James. - Problem tkwi w Dorcas. To ją musisz przekonać, że jesteś lepszy od Perkinsa... Chyba nawet wiem jak...
- No to mów! - Zniecierpliwił się brunet.
- Dziewczyny są trochę skomplikowane, ale jakby się tak temu przyjrzeć, to to trochę takie "psy ogrodnika"... - Zaczął Potter, który był uważany za największego znawcę kobiet, jaki kiedykolwiek uczył się w Hogwarcie. - No wiecie... Sama nie weźmie, ale komuś też nie da... Ogółem, one są strasznie zazdrosne. Załóżmy, że jakiś chłopak jej się podoba, ale nie zwraca na niego większej uwagi, nawet jeśli on, tak jak w przypadku Syriusza, do niej zarywa... Ale jeśli już wokół niego zaczyna kręcić się tak ze dwie, trzy dziewczyny, a on okazuje w stosunku do nich zainteresowanie, to koniec... Laska nie odpuści i zrobi wszystko, żeby chłopak się nią zainteresował...
- Wiesz, że nie na wszystkie sposób wzbudzania zazdrości działa? - Przerwał mu nagle Remus.
- Czy ty zawsze musisz mieć jakieś "ale"? - Zirytował się James. - Może nie na wszystkie, owszem. Ale Dorcas wygląda mi właśnie na taką pannę... Z nią jest trochę jak z kuzynką Syriusza, Narcyzą. Myślisz, że gdyby Lily nie przyjaźniła się ze Snape'm, to ona by w ogóle na niego spojrzała? Pewnie, że nie! Ale, że nie cierpi Evans, to robi wszystko, żeby ich skłócić... Bo gdy dziewczyna, w której chcemy tą zazdrość wzbudzić nie lubi tej drugiej, to wtedy efekt jest jeszcze lepszy...
- Strasznie to wszystko zamieszanie... - Westchnął Peter.
- A ja właśnie uważam, że to, czy Snape przyjaźni się z Lily czy nie, nie ma żadnego wpływu na to, jak traktuje go Narcyza. - Stwierdził Lupin. - Myślę, że zdecydowanie przesadzacie. Ona wcale nie jest taka zła.
- A ty co jej tak bronisz, co? - Syriusz uniósł brew, spojrzawszy na przyjaciela. - Dobrze ci radzę, trzymaj się od niej z daleka. I przestań być taki naiwny... Zrozum w końcu, że nie każdy jest dobry, prawy i sprawiedliwy.
- Uważam, że wasz plan nie wypali. - Remus zirytował się już na dobre. - Ale to już twoja sprawa, Syriuszu.
- Kto nie ryzykuje, ten nie ma. - Zaśmiał się Black i przybił piątkę Jamesowi. - Teraz tylko trzeba znaleźć laskę, która nie lubi się z Dorcas...
- Jest ich kilka, niekoniecznie z Gryffindoru. - Powiedział od razu James. - I wiem, że jedna z nich na ciebie leci...
- Tak? Która? - Zainteresował się Syriusz.
- Sandra Adkins. Krukonka.
- Czekaj, czekaj... Ona? - Syriusz zaśmiał się. - No proszę cię... Ona jest taka miła, grzeczna i potępiająca "złych" uczniów...
- Najwyraźniej to tylko na pokaz... Słyszałam jak mówiła to kiedyś tej swojej przyjaciółeczce...
- Sandra to miła dziewczyna. - Wtrącił Remus. - Bardzo mądra, inteligenta, wesoła i przyjazna. Nie jest jak inne, głupiutka, rozchichotana dziewczyneczka.
- Co ty dzisiaj tak wszystkich bronisz, co? - James nieco się zdziwił postawą przyjaciela.
- Po prostu denerwuje mnie to, jak się zachowujecie.
- No dobra, mniejsza. - Uciął krótko James. - Z tego, co wiem, one się nie lubią... Poszło o coś w drugiej klasie i od tego czasu są w konflikcie... Więc to dziewczyna idealna! Jutro wypad do Hogsmeade, rano podejdź do niej na śniadaniu i zaproś ją. Tylko tak, żeby Dorcas to widziała!
- No dobra... Może coś z tego wyjdzie...
Plan więc już miał. Teraz trzeba było przystąpić do jego realizacji i modlić się, by przyniósł oczekiwane efekty.
~***~
Rano Syriusz wyszedł na śniadanie zaraz po Dorcas. W Wielkiej Sali od razu skierował spojrzenie na stół Krukonów i po chwili odnalazł Sandrę. Siedziała obok swojej przyjaciółki i przeglądała "Proroka Codziennego". Podszedł więc do niej, wyginając usta w swoim najlepszym, lekko łobuzerskim uśmiechu. Odwróciła się, kiedy stanął za nią i zwrócił się do niej po imieniu. Miała szare oczy, krótkie, blond włosy i jasną karnację. Ubrana była w czarne leginsy, które podkreślały jej zgrabne nogi i nieco luźną bluzkę w tym samym kolorze.
- O co chodzi? - Spytała, uśmiechając się nieznacznie.
- Chciałbym zapytać... - Kątem oka upewnił się, czy Dorcas na pewno może go zobaczyć. - Czy chciałabyś dzisiaj pójść ze mną do Hogsmeade?
- Ja? - Rzuciła mu zdziwione spojrzenie.
- No tak. - Odpowiedział jej uśmiechem. - Za godzinę na przykład?
- Jasne, że z tobą pójdzie. - Uprzedziła jej odpowiedź przyjaciółka.
- W takim razie... Za godzinę przed drzwiami wyjściowymi?
- No dobra... - Zgodziła się, wciąż okropnie zdziwiona.
- Więc do zobaczenia. - Powiedział i odszedł do stołu Gryfonów, gdzie czekali na niego kumple.
- No i? - Dopytywał się James.
- Za godzinę w Sali Wyjściowej.
- No i świetnie!
~***~
- No zostaw już tą gazetę i chodź! - Zniecierpliwiła się w końcu Liv, wyciągając Sandrę niemal siłą z Wielkiej Sali. - Musisz się przebrać, umalować i w ogóle...
- Ale po co?
- Słucham?! - Liv stanęła nagle jak wryta i spojrzała na przyjaciółkę niemal z przerażeniem. - Ty się pytasz po co?! Bo zaprosił cię na randkę chłopak o którym od dłuższego czasu marzysz? I musisz jakoś wyglądać? Co, chcesz iść w tym? W byle jak ułożonych włosach? Oszalałaś?
- Ale...
- Nie ma żadnego ale!
Krukonki dość szybko doszły do Pokoju Wspólnego Ravenclaw'u. Liv od razu zaprowadziła Sandrę do dormitorium dziewcząt i posadziła ją na krześle. Otworzyła szafę i zaczęła przeglądać swoje ubrania. Po chwili wyciągnęła z niej dość krótką, granatową spódniczkę, czarną bluzkę przylegającą do ciała i rajtuzy w granatowo-czarne pasy. Podała ubrania przyjaciółce.
- Zakładaj to! - Widząc, że ta chce już zaprotestować, od razu jej to uniemożliwiał. - Nie gadaj, tylko się ubieraj! Nie ma czasu!
Chcąc, nie chcąc Sandra założyła na siebie to, co przygotowała jej koleżanka. Później musiała jeszcze pozwolić się pomalować i na końcu wcisnąć w buty na obcasach, w których nawet nigdy nie chodziła. Założyła wiosenny płaszcz i wyszła pięć minut przed czasem.
Syriusz już na nią czekał. Mimowolnie uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił jej uśmiech. Ruszyli razem w stronę wioski, rozmawiając i śmiejąc się. Sandra była szczęśliwa, że ktoś taki jak Syriusz zwrócił na nią uwagę. Poszli razem do Trzech Mioteł i zamówili kremowe piwo.
- Świetnie, że dałaś się tu wyciągnąć. - Uśmiechnął się do niej, upijając łyk piwa.
- A ja się cieszę, że w ogóle mnie tu zaprosiłeś... - Czuła się trochę nieswojo, ale powoli zaczynała się rozluźniać.
Wrócili do szkoły dopiero na obiad. Weszli do Wielkiej Sali razem, a Syriusz ukradkiem spoglądał na siedzącą przy stole Gryfonów Dorcas. Udało się! Złapał ją kilka razy na tym, że na nich patrzy. Odprowadził Sandrę do jej stołu, gdzie obiad jadła już jej przyjaciółka i pocałował ją w policzek.
- Dzięki za to spotkanie. Było super! - Uśmiechnął się do niej o odszedł do innych Gryfonów. Spojrzenia jego i Jamesa się spotkały.
- Widzę, że poszło ci świetnie. - Odezwał się do niego przyjaciel, gdy usiadł obok niego. Siedzący na przeciwko Remus zmierzył ich wzrokiem.
- A tak udało się... Nie było trudno. - Uśmiechnął się pod nosem, wyraźnie z siebie zadowolony. - I Dorcas się gapiła... Plan działa.
- Żebyś się nie zdziwił. - Mruknął Remus.
- Co cię ugryzło?! Od wczoraj chodzisz wściekły! - Zdenerwował się Syriusz.
- Nic. Nie ważne z resztą. - Odpowiedział chłopak i zaczął jeść swój obiad.
Kilka słów od Autorki.
Rozdział jest krótki i można powiedzieć, że niewiele się w nim dzieję... Ale jakoś tak nie umiałam tego lepiej opisać. Staram się wymyślić coś, co rozkręci fabułę jeszcze bardziej, tylko nie mogę się zdecydować, na którą z postaci postawić teraz największy nacisk, bo wydaję mi się, że zbyt mocno skupiłam się na Narcyzie... No, ale coś wymyślę!
Świetny rozdział tak jak każdy inny <3 :).
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnych i nie wiem z którego rocznika oni są w twoich rozdziałach, ale muszę ci powiedzieć że Syriusz w piątej klasie pierwszy raz przespał się z dziewczyną :) Może ci się potem przyda xD ale tak to świetnie piszesz :)).
Zapraszam do mnie :D
http://my-life-is-crazy-forever.blogspot.com/
http://hogwart-teddy-alice.blogspot.com/